- Meteory, Grecja – bajeczne klasztory w górach
- Delfy, Grecja – zwiedzanie wykopalisk
- Ateny, Grecja – zwiedzanie, atrakcje, zabytki
- Korynt, Grecja – zwiedzanie i zabytki
- Epidauros, Grecja – teatr z idealną akustyką
- Tiryns, Grecja – gród – pierwsze małe rozczarowanie
- Mykeny, Grecja
- Tegea, Grecja – ruiny teatru, świątynia Ateny
- Olimpia, Grecja, Peloponez – zabytki, atrakcje, zwiedzanie
Podróż do Koryntu nie trwała długo; niemal niezauważenie przemknęliśmy nad Kanałem Korynckim, nie zdążywszy zrobić nawet jednego zdjęcia. Może w drodze powrotnej? Korynt, współcześnie, nie jest już tak ważnym miastem jak dawniej, niemniej do zobaczenia mieliśmy, usytuowane poza miastem, pozostałości Starożytnego Koryntu oraz Akrokorynt.
Korynt, Grecja – nocleg
W tej chwili jednak, najważniejsze było znalezienie miejsca, w którym znów moglibyśmy rozłożyć swój namiot. Niestety, najbliższe „plaże” były jedynie wąskim paskiem przybrzeżnych kamieni (dodatkowo na najszerszym ich wycinku rozłożył się cyrk), a z autochtonami nijak nie mogliśmy się porozumieć w sprawie ewentualnej możliwości noclegu (wyłączając hotele). Trafem, znaleźliśmy tabliczkę, na której namazana była informacja o cogodzinnym kursie autobusu dowożącego do campingu Blue Dolphin. Za 0,90 euro wsiedliśmy do busu, którego kierowca rozumiał tylko tyle, że szukamy tegoż miejsca. Po 15 minutach jazdy przez i poza Korynt, wysadził nas przy nieoświetlonym i nieoznakowanym zjeździe z głównej drogi, tłumacząc, że dotarliśmy we wskazane miejsce. Akurat! Dla kogoś, kto orientuje się w okolicy może i było to oczywiste, ale jak dla nas – wylądowaliśmy przed drogą wjazdową w ciemny i nieopisany, acz ogrodzony teren. Dokoła ani jednej żywej duszy.
Blue Dolphin? Całkiem możliwe, ale szum fal pobliskiego morza instynktownie kazał nam ominąć to miejsce i poszukać kawałka plaży. Przeszliśmy 300 m, przeciskając się przez pasące się nocą stado kóz, i rozłożyliśmy namiot na kamienistym nabrzeżu. „Plaża” miała tu może 6m szerokości, ale dla nas był to wystarczający kawałek gruntu. Jeśli nocą nie zaskoczy nas przypływ – prześpimy ją spokojnie, a rankiem, po porannej morskiej toalecie, zorientujemy się, gdzie nas zostawiono.
Nadzwyczajny zbieg okoliczności?! Kiedy pomyśleliśmy, ile czasu przyszłoby nam stracić na dostanie się do Starego Koryntu, ogarnął nas pusty śmiech radości. Od miejsca przeznaczenia dzieliły nas w linii prostej jakieś 3 km. Dzień rozpoczął się dla nas niezwykle udanie. Już widzieliśmy siebie przynajmniej w Epidauros, a może i w Tirynsie? Ale najpierw Arch. Korynt.
Korynt, Grecja, Świątynia Apollina
Niesamowite to miejsce, jedne z lepiej zachowanych ruin miast starożytnej Grecji. Siedem kolumn, pozostałych po świątyni Apollina, witało nas już z połowy wioski. Swoją majestatyczność ukazały w pełni, kiedy wkroczyliśmy na teren wykopalisk. Ta imponująca budowla, z monumentalnymi schodami, była jedną z nielicznych, jakie Rzymianie pozostawili w trakcie przebudowy miasta w 44 p.n.e. Następnie spacer „drogą Lechaiońską” do świątyni Oktawii, z której pozostały zaledwie trzy kolumny z ozdobnymi kapitelami korynckimi oraz zrekonstruowany architraw. Czas Nas gonił, a my nie potrafiliśmy skrócić pobytu na wykopaliskach. Mijaliśmy coraz lepiej zachowane ruiny, które musiały znaleźć swoje miejsce na kliszy. Przed wyjściem, spacer ruinami stoi oraz uzupełnienie zapasów pożywienia owocami drzewa migdałowego. Teraz tylko odnaleźć Odeon oraz teatr… Niestety, obie budowle bardzo słabo zachowane.
Długi spacer w stronę głównej drogi, w pełnym i bezlitosnym tego dnia słońcu. Za nami Korynt, przed nami najwspanialszy grecki teatr. Ze zjazdu na autostradę zabrało nas małżeństwo z Kanady. Jechali do Aten, a my po cichu żałowaliśmy, że tego dnia nie wracamy już do domu; mielibyśmy transport pod same drzwi wyjściowe poza Peloponezem.
Następny przystanek – Epidauros
To nasz najdłuższy przestój. Godzina machania na przejeżdżające samochody, na jedynej możliwej drodze do Epidauros. Czas uciekał i Tiryns wykraczał poza funkcjonalne godziny tego dnia. Zaczęliśmy krzyczeć w stronę kierowców, że to przecież jeden, jedyny kierunek, ale wszyscy zdawali się głusi na te nawoływania. No, prawie wszyscy, bo po godzinie zatrzymało się przed nami nowe, lśniące, czarne audi. Greczynka ze swoim czarnoskórym przyjacielem zapytali tylko z uśmiechem: „Are You Dangerous?”. Of Course Not! I w ten sposób znaleźliśmy się we wnętrzu najszybszego samochodu naszej podróży. Słuchając Coldplay dotarliśmy z nimi pod bramy Epidauros.