- Dżarasz – Jordania, Dzień 1
- Petra – Jordania, Dzień 2
- Wadi Rum i Morze Martwe – Dzień 3 i 4

Ofert kempingów na Wadi Rum jest tyle, że można oszaleć starając się dokonać sensownego wyboru. Dlatego też skorzystaliśmy z podpowiedzi znajomego, który niedawno z Wadi Rum wrócił i nocowaliśmy w Stardust Camp.
Jeśli kierujecie się wyłącznie ceną noclegu to możecie się ostro zdziwić. Bowiem to nie nocleg jest tu motorem napędowym beduińskich budżetów. 16 JOD na 4 osoby to grosze jednak koszt samego noclegu. Na pustynie trzeba jakoś dotrzeć, coś zjeść i następnego dnia wybrać się na rajd po Wadi Rum. I tu się zaczynają koszty.
Wadi Rum cena noclegu i wycieczki
Cała wycieczka pustynna to suma kosztów:
- 16 JOD nocleg dla 4 osób, śniadanie w cenie
- po 10 JOD za kolację,
- 5 JOD szisza (coś trzeba robić wieczorem a jedyne sensowne i ciepłe miejsce to główny namiot z ogniskiem)
- około 70 JOD rajd po pustyni dla 4 osób. Tu cena zależy od długości oraz ilości atrakcji.
- Gdybyśmy nie wykupili rajdu następnego dnia, musieilbyśmy dopłacić za transport na pustynię z parkingu.
Nie wiem co nami kierowało, że wsiedliśmy na pakę. Ale ten kawałek trasy po ciemku w nocy wywiał nam kolejne głupie pomysły z pustych łbów 🙂


Kolacja na Wadi Rum
Na pustyni wieczorem jest zimno. Obawialiśmy się już o to wieczorem w kapsule w Petrze. Skoro tam tak marzliśmy, jak będzie w namiotach? Jeśli myślicie, że to był nasz błąd, bo wybraliśmy się w najzimniejszy miesiąc to nie do końca tak jest. Zimno w nocy jest też w lecie. A wtedy jest jeszcze większa różnica temperatur po upalnym dniu. Nie byliśmy jednak sami. Każdy kamp który mijaliśmy tętnił życiem.
Ciepło miało być w namiocie głównym. Niestety nie odczułam tego jakoś znacząco – czy siedzieliśmy przy ognisku czy przy stole – jakoś różnicy nie było.


Danie główne zostało z grila z dziury w piasku. Gdyby nie było tak ciemno, może by coś dało radę udokumentować 🙂


Jak zawsze zamykaliśmy imprezę 🙂


Właściciele naszego zapewnili nam 4 koce. Niestety były śliskie co sprawiało, że w nocy się zsuwały, zwłaszcza że my się wtuliliśmy i przykryliśmy razem czterema 🙂 Zmęczenie po Petrze jednak dało się we znaki i jak zasnęliśmy po kolacji tak obudziliśmy się dopiero rano…


Szybkie śniadanie i poranna toaleta i wyruszamy!




Wadi Rum – podróż na Marsa
Obserwując kilka dni przed wyjazdem prognozy pogody i filmiki z zasypanej śniegiem pustyni nie wiedziałam czy cieszyć się, że będę świadkiem czegoś nietypowego czy raczej wkurzać, że Wadi Rum pod śniegiem nie będzie już przypominać Marsa… Na szczęście się udało i pogoda dopisała.
Dolina Wadi Rum i jej okolice nazywane są Marsem na ziemi. Spotkać się można również z określeniem, że jest najpiękniejszą pustynią na świecie. Nie mamy dużego porównania, jednak Wadi Rum jest oszałamiająco fantastyczne!


Na obrzeżach pustyni występują odporne granity a w centralnej jej części różnobarwne piaskowce. Panorama jest wyśmienita z morza czerwonego piasku wydobywają się ogromne góry stołowe, labirynty kanionów, skalne mosty i inne kształtne skalne formy.
Co zobaczyć na Wadi Rum?
Wystarczy się wybrać w trasę po pustyni zwyczajnie przed siebie. Krajobrazy są oszałamiające więc nawet bez planu trafi się na coś spektakularnego. Jest jednak kilka punktów, które warto zobaczyć. U nas zaczęliśmy od skalnych.


Kierowaliśmy się w stronę jednego z mostów skalnych zarzymując się przy różnych formacjach i tarasach widokowych.






Grzybek




Przerwa na herbatkę…




Regeneracyjny masaż kierowcy…


I koncert 🙂 Istne Dessert Session 🙂




Dotarliśmy również do miejsca gdzie był kręcony Lawrence z Arabii. A tam mały zjazd na czymkolwiek 🙂




Był Oczywiście też most Skalny Kto bardziej odważny ten wszedł na szczyt – przemilczę kto nie wszedł 😉




I kolejne widoczki




I skałki…






Po 11:00 ruszyliśmy w stronę Morza Martwego rozglądając się za jakimś wulkanizatorem. Opona okazała się niezdatna do naprawy. Napompowanie zapasowego koła – 1 JOD 🙂
Mieliśmy być planowo o 16:00 w Mujibi Chalets. Chcieliśmy podjechać nad kaniony, jednak po drodze zatrzymaliśmy się na obiad – w Mujibi Chalets podali nam dość wysoką cenę za kolację (14 JOD) a opinie o niej w internecie nie były za dobre.
Po drodze podziwialiśmy śnieg i ludzi, którzy również ten śnieg podziwiali 🙂


Na miejsce przybyliśmy tuż przed zachodem słońca. Za ciemno więc na Rezerwat Mujibi. 🙁
Zachód słońca nad Morzem Martwym
Koszt noclegu w Mujibi Chalets jest dość wysoka – 70 JOD. Długo biłam się z myślami czy tam nocować, bo miejscówka ta nie pasowała do niskobudżetowego wyjazdu. Miała jednak klimat i prywatne zejście na plażę. Jeśli się zdecydujecie polecam zamówić bez booking.com możecie wtedy liczyć na 20% zniżki. Kawa na tarasie 2 JOD/osoby + 2 JOD napiwku 🙂
Koszt może był wysoki, ale poziom zdecydowanie wyższy niż wcześniejszych noclegów. Czysto schludnie, mydła i szampony w łazience.


Dzień 4 – Morze Martwe i powrót
Wstaliśmy wcześnie rano, żeby zdążyć na wcześniejsze śniadanie i szybką kąpiel w morzu. Udało się nam pływać w morzu już o wschodzie słońca.
Z okna przywitał nas taki widok…


Trochę się pomoczyliśmy…


Trochę podziwialiśmy widoki


Ponieważ śniadanie jednak nie zostało przygotowane jak prosiliśmy na godzinę wcześniej. Nie udało nam się wyjechać tak, żeby zdążyć podjechać po drodze na Górę Nebo.
Na chwilę połączyliśmy się z Wifi w portierni… Chyba mogliśmy poczekać na powrót… Poranek nad Morzem Martwym przywitał nas smutną wiadomością o śmierci Kobe Brayanta…
Zdążyliśmy na 10:00 do wypożyczalni oddać auto. 11:40 wylot do Polski…