- Północne Maroko w 3 dni – Dzień I – Błękitne Miasto Szafszawan (Chefchaouen)
- Północne Maroko w 3 dni – Dzień II (Fes i Volubilis)
- Północne Maroko w 3 dni – Dzień III (Rabat i Casablanca)
- Massa-Lagzira-Tinzin
- Paradise Valley
- Agadir
Dokładnie jak wczoraj rano, obudził mnie o 5:00 rano Fażyr – czyli pierwsza modlitwa po wschodzie słońca. Dziś jednak brzmiał on nieco przerażająco. Na szczęście udało się przymknąć oczy jeszcze na chwilę ale i tak jak zwykle obudziłam się dużo wcześniej przed innymi.
Został 1 dzień a jeszcze tyle do zobaczenia. Zaczęłam więc przeglądać przewodniki i czytać wpisy na blogach by rozplanować jakoś sensownie czas który pozostał. Czytam wpis jakiejś pary z wizyty w Ozoud. Im więcej czytam, tym mniej stawiam na to miejsce. Widok owszem cudowny, ale w związku z brakiem czasu teraz wolę wieczór spędzić w Marakeszu na Jamaa Al. Fane i dojechać wreszcie do hotelu, wykąpać się i zasnąć w łóżku… Zatłoczone i zawalone sprzedawcami „naturalne wodospady” zamienimy na dzień w Paradise Valley i kąpieli w tamtejszych jeziorkach między skałami… Za kilka dni okaże się to niezbyt dobrym wyborem.
Oglądam zdjęcia owej pary. Cudowne kadry, Ona uśmiechnięta w kapeluszu i w fajnych ciuchach. A ja wyciągam z dna plecaka ostatnią czystą sukienkę. Wygląda jakbym wyciągnęła ją raczej psu z gardła. Gdybym wtedy wiedziała, że wieczorem poplamię ją (białą) pomarańczowym sorbetem, pewnie cieszyła by mnie bardziej 😉
Podczas śniadania na dachu z widokiem na Rabat, zastanawiamy się czy spacerować między miejscami, które chcemy zobaczyć czy raczej jechać autem. O ile samo Mauzoleum Muhammeda i Wieża Hasana są w miarę blisko, tak dotarcie do Szella i Kazbad…. W upale może być już męczące. Wybraliśmy auto wybór był dobry. Pod Szella miejsca parkingowe, do Mauzoleum podjechaliśmy z drugiej strony (POLECAMY) dzięki czemu udało nam się zaparkować bez konieczności odganiania parkingowych czyhających przed wejściem głównym. Z parkowaniem było trochę problemów pod Kazbad ale również udało się znaleźć miejscówkę i uniknąć płatności.
Maroko, Rabat, Szella (Chellah)
Około 10:00 wyjechaliśmy w stronę Szella. Do środka nie weszliśmy – koszt 70 MAD od osoby za oglądanie ruin w środku nie zachęcał. Natomiast spacer wokół murów oraz główna brama była dla nas wystarczająca 🙂

Szella to cytadela i mauzoleum, która należy do jednej z najważniejszych atrakcji w stolicy. Jak dla mnie kluczowym było dotarcie do bramy, która rzuca na kolana – to szczytowe osiągnięcie marynidzkiej architektury militarnej. Wejście w kształcie podkowy a po obu stronach dwie wieże z płaskorzeźbami oraz inskrypcją z wersetów z Koranu.
Spacer wokół murów, szybka kąpiel w natryskach nawadniających i można iść dalej 🙂




Rabat, Mauzoleum Muhammada V i Wieża Hasana
Mauzoleum było imponujące, jednak nie lubię przerostu formy nad treścią. Mauzoleum stoi na 3,5 metrowym podwyższeniu i wchodzi się do niego po schodach a przed wejściem z każdej strony stoi wartownik ubrany w tradycyjny strój – biały latem i czerwony zimą. Do głównego pomieszczenia z grobowcem nie można zejść, można go jednak podziwiać z tarasu widokowego z góry. Wnętrze pokryte jest tradycyjnymi płytkami zulajdż a sam grobowiec z białego onyksu sprowadzanego z Pakistanu. Ponad budynkiem jest 12 boczna kopuła ozdobiona mahoniowymi dekoracjami. Trzy mosiężne kule na szczycie oznaczają, że to budowla sakralna.




Od Mauzoleum dużo większe wrażenie zrobiła na mnie Wieża Hasana. Dla mnie jeden z lepszych punktów wyjazdu. Zakochałam się w tej przestrzeni! Połączenie geometrycznej wieży z lasem kolumn dało bajeczny efekt.






Kazba-Al-Udaja, Rabat
W większości marokańskich miast stara zabudowa ogranicza się do medyny. W Rabacie jednak dodatkowo jest Kazba mieszcząca się przy ujściu rzeki Bu Rakrak do oceanu.
Rozpoczęliśmy od spaceru promenadą. Mimo, że plan napięty, pozwoliliśmy dzieciom wykąpać się w oceanie z widokiem na mury obronne Kazby.


Promenada wzdłuż zachodnich murów kończy się przy bramie Bab Udaja. To jedna z najważniejszych bram miejskich w Rabacie. Wykonana z ciosanego kamienia jest podręcznikowym przykładem almohadzkiej architektury obronnej.


Nad łukiem wejściowym umieszczono klasyczne marokańskie zdobienia dardż–wa–ktarf oraz dwie muszle lub rozłożone liście palmowe.
My podążyliśmy do w kierunku namiastki Szafszawan.








Nieco się pogubiliśmy i nie udało się trafić na Platforme du Semafore – taras z XVIII w. Jednak doszliśmy do niej od strony oceanu i promenady.




Wyjazd w stronę Cassablanki. Tam jedynie do Meczetu Hasana II. Po drodze szukaliśmy knajpki ale wszystko zamknięte. Przegryźliśmy naleśniki ze śniadania i domowe pieguski, które przywieźliśmy z PL.
Casablanca
Do Cassablanci dotarliśmy na ostatnią chwilę. Dla osób, które chcą zwiedzać Meczet (jedyny jaki można zwiedzić) należy pamiętać, że grupy wpuszczane są tylko w określonych godzinach. Pamiętać również należy, że bilety są w muzeum przy wejściu. Żadne zdjęcie nie oddaje ogromu przestrzeni i samej budowli. Biegając między Meczetem a muzeum zrobiłam chyba półmaraton…:)










Casablanca oprócz kinowych skojarzeń nie ma (nie miała) żadnego symbolu, który mógby być z nią kojarzony. Dlatego też Hassan II podczas przemówienia w 1980 roku zapowiedział budowę meczetu, który miał być dla Casablanci tym, czym Eiffla dla Paryża. Prace trwały 6 lat (1986 – 1993) i niezwykle trudno uwierzyć, że meczet został zbudowany w tak krótkim czasie.
Tutaj wszystko jest wyjątkowe:
- lokalizacja – na sztucznej wyspie między oceanem a lądem
- meczet kabriolet – jedyna taka budowla na świecie z otwieranym dachem
- otwarcie dla zwiedzających – jedyny meczet w Maroko który można zwiedzać (albo raczej podziwiać) oficjalnie z przewodnikiem.
Po wyjściu pozostał jednak lekki niedosyt – albo raczej zaczęliśmy żałować wydania 320 MAD za wejście do sztucznego tworu , zbudowanego na pokaz jak nasz Licheń…
18:00 kolacja w Pizza Hut – nie wierzcie nikomu kto mówi, że restauracje są otwarte w święta!
Po 19:00 wyjechaliśmy w stronę Marakeszu. Po 21:00 zaparkowaliśmy auto i zrobiliśmy sobie spacer w stronę Placu Jamaa El Fna. Udało się poczuć klimat nocnego Marakeszu!
Plac Jamaa El Fna, Marakesz
Na dłuższą metę moglibyśmy tego nie znieść 🙂 Slalom między skuterami, ogromny tłum. Plac Jamaa El Fna budzi się wtedy, gdy inni idą spać 🙂






Po 2:00 w nocy byliśmy w Agadirze w hotel!
Teraz trochę odpoczynku. I lecimy dalej!